PoKeMoN
Dołączył: 09 Mar 2008
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 23:14, 09 Mar 2008 Temat postu: O Morderdcy... |
|
|
Zarmonn siedział spokojnie w swoim pełnym bojowym rynsztunku. W pomieszczeniu było ciemno i dość zimno, aż ciężko było mu uwierzyć, że to jest środek lata na pustyni. Cała gromada wojowników takich jak on przygotowywała się do wyjścia. Niektórzy po śmierć, inni po chwałę. Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem
- Jeszcze tylko kilku niewiernych i idziecie na bój – Odezwał się stary, gruby człowiek. – mam nadzieję, że się nie boicie, postawiłem na was niezłą sumkę – na twarzy człowieka pojawił się uśmiech politowania, mieć wojowników, płacić im i kazać ginąć. Kochał to. – Dziś szczęście wam się przyda, walczycie z najemnikami z Isahhi – powiedział, po czym wyszedł. Młody chłopak w sporo za dużej zbroi podszedł do dobrze zbudowanego, silnego i doświadczonego w bojach mężczyzny. Zaczął z nim rozmawiać, bał się... Zarmonn przymknął oczy, zastanawiał się w duszy co on tu robi, jakim cudem upadł tak nisko. Choć dla niego była to tylko krótka chwila, naprawdę trwało to na tyle długo, by coś zrozumieć. Cokolwiek się stanie, on musi dać sobie radę.
- Wychodzić! – wrzasnął strażnik przez zamknięte drzwi, a już po chwili dało się słyszeć dźwięk klucza. Drzwi stanęły otworem, wojownicy wyszli na korytarz, długi i ciemny za to z jego końca biło bardzo jasne światło, tak jasne, że oślepiło wszystkich. – Kto chce niech bierze oszczep, bo zostało jeszcze pięć sztuk – dodał strażnik po czym z uśmiechem bąknął jakby do siebie – obyście zdechli jak szczury – młodzieniec chwycił jeden oszczep, ale z powodu za ciężkiej zbroi ledwie go uniósł, co wywołało salwę śmiechu wśród wojowników, którzy mu towarzyszyli. Szli wszyscy korytarzem, w stronę światła, ci, którzy nie walczyli pierwszy raz przy wyjściu na pole przymykali oczy, żeby szybciej przyzwyczaiły się do blasku. Zarmonn, wyszedł jako trzeci. Poczuł żar piasku pustyni, gorąco było nie do zniesienia. Pragnął znów znaleźć się w tym ciemnym i zimnym pokoju. Gdy przyzwyczaił się do blasku słońca popatrzył dookoła. Tamtego dnia było tłumnie, około czterystu ludzi na widowni. Już wciągu kilku sekund wypatrzył, że tego dnia jest coś inaczej. Zaraz nad wejściem dla publiczności był sporawy tron, kilku ludzi obsługiwało jakieś dziecko, chłopca, miał może z piętnaście lat. Spojrzał pod siebie, znalazł mały kamień i rzucił w stronę człowieka, który z mównicy właśnie przedstawiał ich jako dumnych najemników starego Hamangi. Po chwili dało się słyszeć bębny i wyszła druga, znacznie liczniejsza grupa wojowników. W tej chwili mówca zaczął przedstawiać drugą stroną tej małej bitwy na życzenie. Zarmonn poprawił swój puklerz, lekką zbroję i pokręcił mieczem w powietrzu, po czym rozejrzał się po swoich towarzyszach. Kilku kiepsko wyszkolonych wojowników, źle wyekwipowanych i wystraszonych. Tylko jeden wydawał się czekać na tę chwilę, dumny, wręcz szczęśliwy, wyróżniała go jeszcze jedna cecha, był bardzo wysoki i dobrze zbudowany. Przeciwnicy, mimo, że wyraźnie silniejsi, posiadali lepsze miecze, czarne zbroje i przede wszystkim było ich więcej.
- Niech rozpocznie się rzeź! – wrzasnął człowiek z mównicy i w ułamek sekundy później strzała wbiła się w środek areny. Isahhiańczycy ruszyli do ataku, dwóch ludzi Hamangi padło od ostrzału wroga już w pierwszej sekundzie. Zarmonn ruszył powoli i spokojnie w bok, po chwili jego chód przerodził się w bieg. Dopadł pierwszego przeciwnika, biegnąc, swym mieczem wykręcił młyńca i pierwszy najemnik padł. Zabrał mu szybko oszczep i rzucił w jednego z łuczników. Trafił go w udo, co nie było najlepszym wynikiem, ale sprawiło ofierze dużo bólu. Szybki rzut oka w lewo i zobaczył, że jego ludzie mają kłopoty. Ruszył im na pomoc. Tym czasem na młodego chłopaka rzuciło się czterech wrogów. Nie miał szans, wiedział o tym, poddał się. W momencie gdy oczekiwał śmiertelnego ciosu stało się coś dziwnego, nagle dwóch napastników padło bez głów, a trzeciemu wyrósł miecz z piersi. Z ulgą zobaczył, że wielkolud, bo tak w myślach nazywał tego towarzysza, przyszedł mu na pomoc. Gdy znów ruszył do walki z tak wielkim towarzyszem, nabrał wiary w siebie i sił. Tymczasem Zarmonn więcej biegał niż machał mieczem, raczej podchodził do kogoś szybko i jednym cięciem odbierał życie. Wszyscy łucznicy wzięli go sobie za cel, dlatego zgrabnie poruszał się między wrogami i często tylko dzięki temu się ratował. Spojrzał w stronę, z której leciały strzały, około trzydzieści kroków. W biegu chwycił kolejną włócznię i zgrabnie omijając półobrotem cios rzucił nią w kolejnego łucznika. Trafił w okolice serca. Obejrzał się i zobaczył, że został prawie sam. Tylko trzy osoby od Hamangiego żyły. On, owy wielkolud i ktoś, kto ukradł Isahhiańską tarczę i był za nią skryty
- Bierz tarczę! – ryknął do towarzysza. – Uważaj na łuczników! – dodał po chwili. Omijając cięcia kilku wrogów zrobił to samo, przy okazji wyrzucając swój puklerz. Lekkim ruchem miecza zabrał kolejne życie.
* * *
- Popatrz na tamtego – odezwał się chłopiec lekko wychylając się ze swojego łoża. – On tańczy; taniec śmierci w przepięknym wykonaniu – młodzieniec nie mógł wyjść z zachwytu dla sposobu w jakim walczy jeden z ludzi Hamangiego
- Tnie jak szalony, nawet nie wiadomo kiedy! – zdumiał się stary rycerz siedzący obok chłopca – oszczędź go, jeżeli miałby zginąć – powiedział, po czym odwrócił się i krzyknął – Hamangi!
Poczekał chwilkę w milczeniu, aż stary kupiec do niego przyjdzie.
– Powiedz mi starcze, skąd masz takiego wojownika?
– Nie mogę, panie – kupiec miał przerażoną minę. Wiedział, że sprzeciw rycerzowi może oznaczać śmierć, ale jeżeli powie to też umrze. Rycerz uśmiechnął się delikatnie.
– Od kiedy to nie mówisz z kim ubiłeś taki dobry interes? – Wojak roześmiał się szczerze – Rozumiem, chcesz na tym kręcić dobry biznes. Ile za niego chcesz?
– A ile szanowny jegomość da? – chęć ubicia interesu pozwoliła mu zapomnieć o przysiędze. – Tylko z góry uprzedzam! Ten najemnik drogo sobie ceni swoje usługi!
– Dam ci pięćset sztuk miedzi. To pewnie twój interes życia, więc decyduj się szybko!
– Ja dam sto sztuk srebra! – Odezwał się jakiś młody mężczyzna w dziwnym stroju.
Wolnym krokiem szedł w stronę małego tronu.
– Przepraszam, jaśnie panie, że śmiem się wtrącać w interesy. Ale sam, panie, stwierdziłeś, że dla Hamangi to interes życia.
– Twa godność? – rycerz spojrzał zniesmaczony na przybysza.
– Któż to pyta, nie przedstawiając się? Hamangi, może nas sobie przestawisz?
– Eee... Tak, już! – kupiec był wyraźnie przerażony.
– To jest Ronid, rycerz króla, nauczyciel księcia. Jeden z najważniejszych ludzi w królestwie. A to przedstawiciel naszego wroga. Dyplomata z Aiss i mój wierny przyjaciel.
– Wróg i przyjaciel w jednym, ciekawe – oczy rycerza zapłonęły złością. Ludy Aiss nękały królestwo częstymi napadami od kiedy tylko pamiętał.
– Zamierzasz sprzedać swego człowieka wrogom?! – rycerz gwałtownie podniósł głos – Chcesz nas zdradzić? Przecież wiesz do czego oni go wykorzystają!
– CISZA! – rozległ się wrzask małego chłopca, siedzącego na tronie. – Patrzcie! – dodał cicho i pokazał dłonią na arenę.
Leżały na niej same trupy. Tylko jeden wojownik Hamangiego, o którego się właśnie targowali, był żywy. Ale już nie długo. Przed nim stało czterech najemników z Isahhi, a za nim łucznik gotowy do strzału.
– Przerwać walkę! Natychmiast! – Powiedział chłopiec, a rycerz zaczął krzyczeć, żeby robić co on mówi. Tak też się stało.
Następca króla odezwał się ponownie, cicho i spokojnie:
– Daję za niego pięćset sztuk srebra. – powiedział. Kupiec nie mógł sobie pozwolić na stratę takiej okazji!
Zarmonna wyciągnięto z areny, lub raczej sam się wspiął na górę już po pierwszym wezwaniu jego imienia. Nie był szczęśliwy kiedy dowiedział się, że ma niańczyć i chronić dziecko. Zgodził się, zapytał tylko o parę mało ważnych rzeczy takich jak to, czy może iść gdzieś na pustynię i wrócić za trzy dni. Kiedy się spytał, czy dostanie ekwipunek taki jak będzie chciał, został wyśmiany. Nikt nie traktował go poważnie, nie licząc tego dziwnego człowieka z Aiss...
***
uuuu troche się napisałem.Podoba sie ??
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez PoKeMoN dnia Nie 23:15, 09 Mar 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|